Moje spotkania z ptakami


















MOJE SPOTKANIA Z PTAKAMI

Ornitolog kojarzy się z maniakiem z lornetką na szyi, który przedziera się przez bagna, chaszcze i zarośla tylko po to, aby zobaczyć jednego malutkiego ptaszka. I rzeczywiście, prawdziwy profesjonalista bez słowa skargi będzie gotowy do takich poświęceń. Ale na ogół to ptaki przylatują do nas, wystarczy tylko być uważnym i czujnym.



Wbrew pozorom, nawet spotkanie z pospolitym wróblem może dostarczyć niezapomnianych wrażeń.

Jako mały chłopiec bawiłem się w pobliżu domu. Zastanowiły mnie dobiegające skądś dziwne piski. Zaintrygowany tą sytuacja zacząłem szukać źródła dźwięków. Wydawało mi się, jakby dochodziły gdzieś spod moich stóp. Po kilku chwilach w gęstej i splątanej trawie zauważyłem malutkiego wróbelka. Był to młody osobnik, który zbyt wcześnie wyrwał się na świat. Jego zdolności lotnicze nie należały do najlepszych, więc awaryjne lądowanie skończyło się unieruchomieniem w gąszczu. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby w pobliżu znalazł się kot. Wyjąłem nieporadnego malucha z trawy i wypuściłem na wolność. Wróbel przeleciał parę metrów i posiedział zdezorientowany parę chwil, zanim odleciał w świat. Na zawsze pozostały w mojej pamięci chwile, gdy mogłem w swoich rękach trzymać tą bezradną, wystraszona, puszystą kuleczkę.

Koleżanka mojej mamy przeżyła podobną sytuację. Wychodząc gdzieś na chwilę z domu zostawiła uchylone okna. Gdy wróciła, odniosła wrażenie, jakby coś w pokoju się poruszyło. Pomyślała, że jej się przywidziało. Jednak po powtórnym przyjściu stanęła jak wryta. Pomiędzy doniczkami z kwiatami siedziała mała kawka. Widocznie też był to świeżo upieczony lotnik, który dopiero, co wyfrunął z gniazda. Warto dodać, że koleżanka mieszka na 4. piętrze bloku. Jak kawce przez uchylone okno udało się dostać do mieszkania, pozostaje do dziś tajemnicą.

Od kilku dni mam wielką przyjemność obserwować z okna pleszkę. To ptak mało znany, bo woli przebywać w lasach. Dzięki wielkiemu szczęściu, że mieszkam blisko lasu, moje osiedle odwiedza dużo ptaków. Takim właśnie gościem są pleszki. Jej śpiew nie należy może do najładniejszych, ale warto zobaczyć piękne upierzenie tego gatunku. Ptak szczególnie upodobał sobie gesty krzak bzu, który rośnie akurat pod moim oknem. Wydawało mi się, że za późno na robienie gniazda, wiec intrygowała mnie przyczyna tych wizyt.

Pleszki, które jeszcze parę lat temu były całkiem liczne, stają się coraz rzadsze. Poza lasami, można je spotkać w parkach, ogrodach, cmentarzach. Pisklęta karmią oboje rodzice, przynosząc pokarm do 300 razy dziennie. Wystarczy kilka dni deszczu, by pisklęta zginęły z głodu i chłodu. Rodzice zakładają wtedy nowy lęg w innej dziupli. Pleszki chętnie jedzą owady i jagody. Można je łatwo przyzwyczaić do karmienia z ręki poprzez dawanie np. larw mącznika. To wspaniała sprawa móc obserwować tak oryginalnego i pięknego ptaka.

Z lat dziecinnych szczególnie miło wspominam wyprawy do lasu, które odbywałem z moim tatą. Jako mało wprawny obserwator nie widywałem rzadkich osobników, ale nawet te najzwyklejsze dawały mi ogromną radość i satysfakcję. Latem i wiosną - wbrew pozorom – najtrudniej jest dostrzec ptaki. Powodem są gęste liście. A podglądanie ptaków w czasie lęgów lepiej pozostawić prawdziwym ornitologom. Dlatego najwięcej obserwacji poczyniłem zimą. Wszystkie zwierzęta muszą wtedy opuścić swoje kryjówki, by się rozgrzać i znaleźć jakiś pokarm. Ptaki lubią gromadzić się wtedy w większe stada. Najłatwiej można spotkać „oddziały” międzygatunkowe sikorek. W ich skład wchodzą najpospolitsze bogatki i sikory modre, ale spotkamy też znacznie rzadsze sikory ubogie i czarnogłowe. Do tego towarzystwa lubi się przyłączać najmniejszy ptak Europy – mysikrólik. Jest to jeden z najciekawszych i najbardziej interesujących ptaków, jakie widziałem. Z przyjemnością patrzy się jak te malutkie ptaszki uwijają się wśród drzew. Niestety, nie udało mi się nigdy zobaczyć mysikrólika latem lub wiosną.

Para mysikrólików w okresie lęgowym trzyma się zawsze razem, stale porozumiewając się ze sobą cichutkimi głosami. Ptaki śpią przytulone do siebie. Budowę gniazda rozpoczynają w maju, a praca nad nim może trwać nawet 12 dni. Gniazdo jest bardzo kunsztowne i wplecione między dwie wiszące gałązki np. świerku, jałowca, a nawet bluszczu. Ciekawostką jest, że mysikróliki zręcznie wspinają się po drzewach; na wpół biegając, na wpół podlatując szukają owadów na najcieńszych gałązkach. Często zawisają w locie nad gałęzią i wydziobują z niej owady. Piją rosę.

W lesie bardzo często można spotkać zięby. Wśród wszystkich ptaków śpiewających w lesie ich głos można usłyszeć najczęściej (obok sikorek). Charakteryzują się barwnym upierzeniem. Jeśli zobaczymy małego ptaka rdzawego koloru z niebieską czapeczką to będzie to samiec zięby. Samice są upierzone znacznie skromniej. Zięby nie lubią zbyt bliskiego towarzystwa ludzi, ale chętnie przebywają i gniazdują w parkach, ogrodach i terenach o niezbyt gęstym zadrzewieniu.

Uwielbiam spędzać wakacje na Mazurach u moich dziadków. Mieszkają oni w cichym i urokliwym miasteczku. Ktoś, kto kiedykolwiek tam był, będzie musiał tam wrócić. Jest to niezwykłe miejsce, którego nie da się zapomnieć. Miałem tam niejedną okazję do oglądania ptaków wodnych. Łabędzie i kaczki krzyżówki, skuszone nadzieją na obfite dokarmianie, bytują tutaj cały rok. Nie raz rezygnacja z zimowego odlotu jest opłakana w skutkach. Gdy solidne mrozy zaczną zamrażać jeziora (mrozy bywają niezwykle ostre – tutaj zanotowano jedną z najniższych w Polsce temperatur: -36.6 stopnia) łabędzie przymarzają do lodu. Konieczna jest wtedy akcja straży pożarnej, która nie zawsze może zdążyć. A i łaska ludzi na pstrym koniu jeździ, nie zawsze się chce przyjść i pomóc ptakom w ciężkim okresie. Na jeziorach mazurskich, w szczególnie ostre zimy, można spotkać stada kaczek i łabędzi składające się z nawet 100 wygłodniałych ptaków.

Tak oswoić nigdy się nie dadzą łyski i perkozy, które starają się trzymać z daleka od hałasu, jaki robią turyści. Wśród niezliczonych jezior, które są rzadko odwiedzane przez ludzi, można spotkać kormorana, zobaczyć wysoko na niebie orła bielika, a wśród trzcin doskonałą kryjówkę znajdują takie ptaki jak trzciniak lub wodniczka.

Charakterystyczny dla Mazur jest brak, tak niezwykle pospolitych gdzie indziej, gołębi miejskich. Tutaj dominują synogarlice tureckie, pospolicie zwane sierpówkami. Od wielu lat moi dziadkowie dokarmiają te sympatyczne ptaki. Niby nie jest to nic niezwykłego, ale daje mnóstwo radości i satysfakcji. Sierpówki należą do ptaków dosyć płochliwych, więc tym bardziej możemy być z siebie zadowoleni, gdy nie uciekają na nasz widok. Jako mały chłopiec postanowiłem wykonać pewnego dnia taki plan: postawiłem na środku pokoju miseczkę z ryżem, a na drodze do niej rozsypałem pojedyncze ziarenka rozpoczynając od balkonu. Nie da się słowami opisać, ile radości miałem, gdy początkowo nieufne sierpówki (dwie) weszły do domu i zabrały się do jedzenia. Niestety, po tym jak wycięto rosnące po balkonem jabłonie, ptaki przestały przylatywać. Dopiero niedawno udało się sprowadzić je z powrotem, lecz tym razem na parapet przy kuchni. Moi dziadkowie mają mnóstwo zabawy i frajdy, po pewnym czasie sierpówki stają się nam coraz bliższe, a nawet można rozróżniać je od siebie. To niezwykłe, że te ptaki mają odmienne charaktery – niektóre są awanturnicze i gotowe do bitwy o każde ziarenko ryżu, a inne chętnie się dzielą swoim posiłkiem. Wróble też chciałyby skorzystać z darmowej stołówki, ale nie mają szans w starciu z silniejszymi gołębiami. Dlatego czatują niecierpliwie na dole, czekając na resztki, które pozostaną po uczcie. Codzienne dokarmianie ptaków może dostarczyć więcej emocji, niż wszystkie programy w telewizji razem wzięte.

Jak widać z powyższego tekstu, nie potrzeba nadzwyczajnego wysiłku, by mieć dobre kontakty z ptakami. Nasi mali przyjaciele za tak niewiele dają nam tyle radości i uprzyjemniają chwile spędzone na łonie przyrody. Pomyślmy, jak bardzo smutny byłby świat bez tych wszystkich ptaków, z którymi spotykamy się na co dzień. Wystarczy zimą zapewnić im trochę pokarmu w postaci ziarna, słoniny lub innych wysokokalorycznych pokarmów. Nie dość, że będziemy mieli świetną rozrywkę obserwując różne gatunki ptaków podczas tej mroźnej pory roku, to jeszcze wiosną i latem odpłacą się one z nawiązką swymi przepięknymi śpiewami.

Kontakt z przyrodą przynosi odprężenie, nie ma lepszego sposobu na ukojenie skołatanych nerwów, stresu i zmęczenia. My też należymy do natury, jesteśmy jej częścią, a ona jest dla nas jak matka. Daje nam tyle dobrego, choć w zamian otrzymuje często zło i zniszczenie. Pamiętajmy o tym.